“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

poniedziałek, 28 lipca 2008

KOSMICZNA AGENCJA

Duszny, lipcowy wieczór. Muskający po dłoniach zefir z uchylonego lufcika delikatnie porywa mnie w czwarty wymiar. Czas przepływa przez organiczne cząsteczki mojego ciała, niczym rwący potok. Drzewa melancholijnie kołysają się w rytm melodii wyśpiewywanej przez ochrypłe syreny przejeżdżających co chwila karetek. Obraz niczym ze snu ujaranego słodkościami cukiernika. Smakuję każdą chwilę, delektując się nią jak bąbelkowym truskawkowym szampanem. To jeden z objawów tzw. "przesadnej troski o siebie", co niejaki Golleman od inteligencji emocjonalnej definiuje jako depresję. Hmmm. Ciekawe, bo wcale nie czuję się przygnębiona, a raczej rozleniwiona.
Rytm przebojów księżycowych, czy też miłosno-dyskotekowych songów, niczym miarowy stukot przejeżdżającego pociągu sprawia, że lepkie powieki z ogromną siłą ciężkości zaczynają szczelnie do siebie przylegać. Pora wypełnić lukę czasową czymś pożytecznym. Poziom IQ podczas upałów jest zmienny jak klimat podzwrotnikowy, więc poza kontemplowaniem muzyki, nic poważniejszego uprawiać dziś nie będę. Użyźnianie umysłu nie jest przy tej temperaturze wskazane. Przeglądając stare gazety postanawiam się odmóżdżyć i poczytać horoskopy. Tak dawno nie byłam na usługach niskich i przyziemnych instynktów. Totalna sprawa. Kapitalna wręcz, bo jak się okazuje, każdy horoskop rysuje przede mną inną przyszłość. Mogę sobie wybrać dowolną, najfajniejszą wersję i scenariusz codzienności gotowy. Z przepowiedni internetowej dowiaduję się np., że "ten rok powinien zharmonizować i uspokoić skołatane wnętrza zodiakalnych Baranków". Obawiam się, ze na dłuższą metę mi to nie grozi. W kwestii wakacyjnego wypoczynku horoskop zaleca mi równiny lub zachęca do zwiedzania krajów basenu Morza Śródziemnego oraz Europy Środkowej. Rozrzut dość spory, więc w zasadzie jeśli wyląduję kilka km od Centrum miasta, np. nad zalewem, to powinnam czuć się usatysfakcjonowana. I horoskop się sprawdzi. Co mamy dalej? Widzę, że „ każdy Baran powinien wziąć jak najwięcej kredytów, żeby zachwiać podstawami banków, co będzie początkiem ich końca. Świat jest na rozdrożu. Albo pójdzie w kierunku zagłady w płomieniach albo rozwinie się jako szara, bezproduktywna masa, reagująca tylko na audiotele i teleturnieje. Barany muszą się zebrać w jedną owczarnie i ogłosić światu nową erę, w której nie będzie serialu” M jak miłość”. Hmm. Dojmująca wizja. Czymże będzie nasze życie bez topowych i ckliwych soap-oper?
W horoskopie chińskim czytam, że zacznę regularnie robić coś, co może nie przynosi pieniędzy, ale za to sprawia mi prawdziwą przyjemność. Żaden to dla mnie odkrywizm, raczej oczywista jak silikony Pameli A. prawda. Od dawna przecież delektuję się sztuką dla sztuki. Muszę również uważać, by rozmachu życiowego nie obrócić w chaos. Z tym akurat może być problem, bo współczynnik rozproszenia energii kinetycznej i proporcjonalnego zabiegania definiujący po krótce moją osobę, może stanowić przeszkodę w osiągnięciu tego celu czy też stanu harmonii absolutnej.
Przeglądanie horoskopów wciąga niczym sokowirówka soczyste delicje. Kabały, przepowiednie, poradniki, numerologia, senniki, astroczytelnia. Uff. W jednej z gazet trafiam na tekst o Kosmicznej Agencji. Mega czad - jak mawia moja kumpela. Współczesność sprawia, że mamy tendencje do szukania uproszczeń i udogodnień cywilizacyjnych. Okazuje się, że u Anioła można zamówić partnera, pizzę i prawidłowo wypełniony PIT.
Otóż, żeby znaleźć np. życiowego partnera gazeta oferuje niezawodny sposób. Nie trzeba pieniędzy, kwiatów, czekoladek, romantycznych kolacji, kursów padania na kolana i uwodzenia, cudem zdobytych biletów na koncert, ani nawet fury, komóry i …skóry.
Po świecie podróżują miliony niezatrudnionych Aniołów. Chętnie przyjmą każdą pracę. Można mieć jednego od rozwiązywania problemów, innego od podatków czy zakupów.” No i oczywiście można mieć „skrzydlaka”, który załatwi nam odpowiedniego osobnika/osobniczkę na randkę. Metodę wypróbowała... „Jasmuheen, słynąca z tego, że potrafi się odżywiać światłem”. Pani opowiada o swoim ojcu, który bardzo pragnął kogoś sobie ‘przygruchać’ na stare lata.
-„Poradziłam mu, żeby skontaktował się w tej sprawie z Aniołem. Opowiedziałam ojcu o Kosmicznej Agencji, która bezpłatnie umawia ludzi na randki. Anioły wymagają tylko, by dokładnie sprecyzować swoje wymagania.”
W tym celu sporządzamy listę najbardziej pożądanych cech, którymi charakteryzowałby się nasz przyszły chodzący (bo latający tylko załatwia) ideał. Dla uzyskania lepszych efektów nie zapomnijmy dopisać magicznego zwrotu: „albo coś lepszego”( taki bonus). Listę wkładamy do ulubionej książki, następnie unosząc ją do góry wypowiadamy słowa: „proszę anioła z Kosmicznej Agencji o przysłanie mi tej osoby”. Metoda jest sprawdzona (Jasmuheen ma nową mamusię), ale ja mam kilka wątpliwości: jak długo trzeba czekać na „przesyłkę”, czy koniecznie trzeba jeść światło, czy Kosmiczna Agencja pracuje permanentnie czy tylko w dni powszednie? Nie wiem również, czy zdobycie partnera tą drogą gwarantuje jego wieczne posiadanie (w razie czego można chyba zamówić kolejnego albo złożyć reklamacje?). A co z promocjami w Kosmicznej Agencji? Czy są tam jakieś gratisy?
Okey. Koniec sesyji z horoskopami. Żeby zachować odpowiednie proporcje, powinnam teraz obejrzeć jakiś serial wenezuelski o dialogach płytkich, jak dekolt prezenterki telewizji katolickiej…
Romantica Channel odłoże jednak na mniej upalne dni, bo za dużo tam wizualnej i werbalnej rozpusty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz