“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

poniedziałek, 20 października 2008

Wyobraziłam sobie...

Wyobraziłam sobie, że świat uległ przeobrażeniu, a efektem tego niewytłumaczalnego i nagłego aktu przemiany stało się odkrycie śladów człowieka, który dobro i miłość czyni codziennością...


Wyobraziłam sobie ludzi czułych na piękno, kolory, dźwięki muzyki, krople deszczu i słoneczną wolność za oknem. Ludzi, potrafiących dostrzec szczególność zamkniętą w każdej chwili dnia. Ludzi, którzy nie są zmęczeni...


Wyobraziłam sobie utkaną z prawdziwych emocji tkankę relacji międzyludzkich – nie kruchą, słabą, płytką, ulotną i powierzchowną, ale dotkniętą konkretnym działaniem. Widziałam zaufanie, rozmyte jakby, ale osiągalne...


Wyobraziłam sobie dom - miejsce duchowe i bezpieczne, gdzie choćby pod gołym niebem ludzie są razem. Dom jako stały i trwały punkt określający kierunki podróży, w której błądzimy i odnajdujemy utracone ślady.



Wyobraziłam sobie świat bez zawiści, bez kpiących zachowań i nieszczerych spojrzeń. Bez upoważniania tłumu 'rozstrzygających', 'decydujących' i 'oceniających' do nieustannej krytyki...


Wyobraziłam sobie siebie - czułą na głos we mnie, nie odwracającą uwagi duszy od niewypowiedzianych tęsknot, wolną, patrzącą na siebie dojrzale i z dystansem, emanującą niewyczerpalną siłą i żarem miłości, wyciszoną i pewną...



Wymarzyłam sobie...

poniedziałek, 13 października 2008

CACKO Peszkowe...


Preludium do Awarii

***Lubię twoje to i lubię też tamto*** Rozpadam się na kawałki, kłębki, strzępki, niedopałki***Jak ocean niespokojny, w mojej głowie gwiezdne wojny***Ty mnie zbierasz i z powrotem sklejasz.***Cała jestem bałaganem i twoim wojennym stanem***Wierze w ciała zmartwychwstanie poprzez czułość, przez kochanie***Inwentaryzacja, przerwa w dostawie, pauza, spacja***Ty prasujesz pomięte moje sny i ty karmisz w mojej głowie głodne psy*** Ciało z ciałem niech się sklei, od niedzieli do niedzieli niech trwa***Chce pokochać Anioła, który ma na moim punkcie fioła***Taki krótki SMS, czekam, przyleć i mnie weź***możesz mnie posolić albo wymiętolić*** przez sen czuję cię i śnię że cię chcę***tęsknota we mnie siedzi jak drucik z miedzi***zabiorę i przemycę twoją tajemnicę*** Chcę być twoją kurką, niedzielnym obiadkiem***Przykryję cię sobą, ciepłą mą osobą*** Rosół z siebie robię i podaję tobie, wprost do ust, mój niedzielny biust***Samolot pisze wiersz na niebie, wysyłam go do ciebie***Do snu cię utulę, ciałem opatulę***Śpij i śnij, z moich ust ciemność pij***Ukradnę cię zabiorę, umyję i przebiorę***Pralka pierze, ja nie wierzę w nic***Marznę bez ciebie, zamarzam powoli***Zawijam się w dywan, twym zapachem się przykrywam***Jak gejsza bez kimona, Joko Ono bez Lennona***Bez ciebie mróz***Jestem misiem, kochać chce mi-się.***Do snu cię ukołyszę, lecz najpierw się tobą nasycę***Będę twoją kurką, twoim cackiem z dziurką***Lubię twoje to i lubię też tamto***Awaria Maria***


(Maria Awaria)


Kiedy przepuszczam emocje przez maszynkę do mięsa, słucham płyt organicznie zmysłowych i refleksyjnych. Wyposażonych w mocno wykolejony liryzm artystek w pełni świadomych. Wtedy robi się jaśniej, czuję, że już wiem, wiem więcej... Ten muzyczny bodziec sprawia, że jestem bliżej prawdy o sobie. Zwłaszcza kiedy każde słowo tętni, ogarnia mój umysł i znajduje to we mnie odbicie, szarpiąc za struny uczuć. A rzadko zagłębiam się w dokonania rodzimego rynku. Choć przede mną droga usiana nierównościami, od poszukiwania ładu w tej codziennej podróży już nie oddala mnie nieustający ruch. Zwolniłam i powoli nabieram przekonania, że wszelkie pragnienia, marzenia i dążenia niekoniecznie były moimi własnymi...


Ale wrócę do krążka. Każdy charyzmatyczny projekt Marii Peszek kładzie mnie delikatnie na łopatki. Po Miasto manii zaserwowała słuchaczom album twórczy, opowiedziany bezbłędnie, z ogniem, dowcipem i biglem. Ekstremalnie naznaczony indywidualnością, działający sugestywnie na wyobraźnie. Utkana misternie z materii słowa doskonałość "peszkowa" to bogactwo wżerających się głęboko i podskórnie w ciało tekstów. Zadziwiająco spójna, tętniąca seksualnością zabawa dźwiękiem i językiem ojczystym. Maria w muzyce realizuje odważne, wręcz ekstremalne jak na nasz rynek koncepcje. Atakuje, ryzykuje, oburza, prowokuje, uwodzi i kokietuje. Po złożeniu w całość 14 odrębnych kawałków, otrzymujemy obraz Marii Awarii w wersji rozerotyzowanej i cielesnej. Ona nie jest częścią szołbiznesowego miałkiego planktonu. Jest ultra-perełką. Nie jest jedną z tych kobiet, które „pielęgnacji wciąż oddane, są z samych siebie odessane”. Przyciąga naturalnością, ale i odważnym ekshibicjonizmem. To płyta ciekawa, intymna, wyzywająca, ostra i delikatna zarazem. Dzięki interpretacji, sile wyrazu i flirtowaniu ze słuchaczem piosenki nabierają szlachetnych barw. Razem z kameralną i ilustracyjną muzyką Smolika całość daje wrażenie nokautujące.


Maria Awaria - jak finezyjna mieszanka wybuchowa - zadziorna, ironiczna, spontaniczna i pełna dystansu do siebie.


Cacko z dziurką...


To krótkie wrażenie ( nie recenzja - no no) z obcowania pośredniego. Jeśli ktoś chce bardziej bezpośrednio poobcować z Marią Awarią to będzie miał okazję objąć ją czułym spojrzeniem w dniu 25.10 o godz. 19:00 w Centrum Kultury na ul. Peowiaków 12


poniedziałek, 6 października 2008

Frazeszyn

Spojrzałam w jaskrawy monitor i bez namysłu wypisałam się z emocjonalnej zawartości. Wypisałam, jak długopis żelowy lub flamaster w odcieniu niebieskiej groteski. Wysmarkałam z siebie bezsilność zwichniętej, powierzchownej codzienności.

W piątek zrobię z uczuć konfitury. Czy nie nadeszła właśnie pora na jesienne przetwory? Drylowanie wiśni, umysłu, lepienie słów, pierogów. Jedno i drugie wychodzi mi garściami, jak niezdyscyplinowane kosmyki długich włosów ...

***

Potrzebuje inspiracji, a nie negocjacji. Dotykalne dla mnie, miłe jak miś pluszowy i środek uśmierzający... bezdźwięczne dźwięki ciszy, przełamane absolutną ciemnością... Gdzie są punkty orientacyjne? Oto jest pytanie.