Wyobraziłam sobie, że świat uległ przeobrażeniu, a efektem tego niewytłumaczalnego i nagłego aktu przemiany stało się odkrycie śladów człowieka, który dobro i miłość czyni codziennością...
Wyobraziłam sobie ludzi czułych na piękno, kolory, dźwięki muzyki, krople deszczu i słoneczną wolność za oknem. Ludzi, potrafiących dostrzec szczególność zamkniętą w każdej chwili dnia. Ludzi, którzy nie są zmęczeni...
Wyobraziłam sobie utkaną z prawdziwych emocji tkankę relacji międzyludzkich – nie kruchą, słabą, płytką, ulotną i powierzchowną, ale dotkniętą konkretnym działaniem. Widziałam zaufanie, rozmyte jakby, ale osiągalne...
Wyobraziłam sobie dom - miejsce duchowe i bezpieczne, gdzie choćby pod gołym niebem ludzie są razem. Dom jako stały i trwały punkt określający kierunki podróży, w której błądzimy i odnajdujemy utracone ślady.
Wyobraziłam sobie świat bez zawiści, bez kpiących zachowań i nieszczerych spojrzeń. Bez upoważniania tłumu 'rozstrzygających', 'decydujących' i 'oceniających' do nieustannej krytyki...
Wyobraziłam sobie siebie - czułą na głos we mnie, nie odwracającą uwagi duszy od niewypowiedzianych tęsknot, wolną, patrzącą na siebie dojrzale i z dystansem, emanującą niewyczerpalną siłą i żarem miłości, wyciszoną i pewną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz