“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

poniedziałek, 21 lipca 2008

Słowo… zaklinacz umysłów

Czasami czuję się rozczarowana mową milczących słów, które są puste i kalekie. Chcę, by do mnie przemówiły w sposób sensoryczny. Chcę, by mnie dotknęły, uwiodły, rozpaliły mój umysł, dusze i wnętrze. Pragnę, by objawiły się w sposób dla mnie odczuwalny, jak zapach kwiatów w ogrodzie pastelowym. Chce, by odebrały mi powietrze. I serce chce mieć większe. Pragnę, by magiczne słowa swą pulsującą i gęstą formą stały się dla mnie odczuwalne przez koniuszki palców i końcówki rzęs. Marzę, by nadały mi dar bezkresnego zatracenia w tym, co dobre, prawdziwe, chciane i wyśnione. Chce nadać im kolory, poczuć ich smak. Pragnę, by stały się fuzją barw emocjonalnych, wyrafinowaną muzyką, refleksem światła, które rozświetli mój blady i kałużowy świt. Chcę dać się ponieść przyjemnej formie obłędu, do której doprowadzi mnie ich niedefiniowalne znaczenie. Chcę trwać w zachwycie nad outsiderskim połączeniem liryzmu, ognia, desperacji, werbalnego feelingu, nostalgii i cielesności. Nie potrafię wierzyć, ze wszystko jest mirażem i pozorem, bo ta myśl pozbawia mnie pewności, co do tego, czy faktycznie jestem, istnieję. Tęsknię za gęstą, przesyconą emocjami senną imaginacją. Pragnę trwać w zachwycie nad pulsującym i zmysłowym poezjowaniem...
Czarodzieje istnieją...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz