“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

niedziela, 2 sierpnia 2009

SHORTy II


Znowu to samo. Przed blokiem, który właśnie ocieplają na zimę, wita mnie styropianowy śnieg. Gęsty i lekki. Płynie z nieba niesiony przez wiatr wprost na uliczny ogród do terenowych rozmyślań. Dobry na ostudzenie potencjału filozoficznego, choć tu raczej przydałoby się wiadro lodowatej wody.

Podczas gdy naród 'łikendowo' wypoczywał poza granicami prowincji, z impresją szopenowską w uszach, w wykonaniu Możdżera, spędziłam godzinę na ławce. Z kartką i długopisem na kolanie, szukając jakiejś rozgrzewającej inspiracji. W słuchawkach dźwięczało teraz piano forte oraz szorstkie, lecz w dobrym tonie muzykowanie Stańko. Sam stwierdził niegdyś, że jego twórczość jest pełna natręctw, bo ma skłonności maniakalno-depresyjne. Słusznie ...


Tak więc siedziałam na tej ławce i obserwowałam ludzi. Na szczęście naukowcy odkryli, że istnieje jednak jakieś życie poza siecią i to co nas otacza jest znacznie bardziej fascynujące. Choć przypuszczam, że za lat kilka powstaną internetowe dzieci, które będzie można doglądać za pomocą myszki :). Zaspokoją potrzebę łatwego kupna, czasem z dostawą do domu, gwarancji i pełnej satysfakcji użytkowania.


-E, my nie planujemy dzieci, za to nasz pies kończy jutro 3 lata.

-My też jeszcze rodzić nie będziemy. Za to mamy nową kartę graficzną.


Mawiają z dzikim podnieceniem znajome pary. Można sobie tak porozprawiać o swoich „zabawkach”: karierze, wypadach do galerii handlowych, wakacyjnych wyjazdach, clubbingach, kursach jogi i gotowania. Wszędzie wokół ta sama 'bajka'. Hmm. Chciałabym wkrótce poczuć, a właściwie zrozumieć, że nie jest moja. Jednak pewne procesy się samoistnie dokonują, są konsekwencją zmian w rzeczywistości, której codziennie doświadczamy. Z bólem stwierdzam, że jesteśmy pokoleniem serwisów internetowych. I jest to chyba naturalna kolej rzeczy. Nikogo już ten stan rzeczy nie dziwi. Nie ma potrzeby, by mielić i przetwarzać w jakiś szczególnie eksplorujący sposób to, co oczywiste.


Wróciłam więc do domu. Na biurku jak zwykle artystyczny nieład, gdyż porządek z reguły rodzi chaos.


Dokonało się.


Mistyczne przejście z chaosu we mnie na bajzel wokół siebie. Cytując kumpla podobno „zgłębianie arkan tożsamości mojej, by posprzątać w sobie nie jest mi potrzebne. Do twarzy mi w tym bałaganie, który w moim wykonaniu jest niczym kropla rosy na źdźble trawy, pierwszego dnia wiosny - krystaliczny i spotykany rzadko w takiej postaci.” W nieładzie czasem łatwiej odnaleźć siebie.


A za moment znów uciekam w stronę natury. Bo spotkanie z przyrodą stanie się niedługo dla nas jak kontakt ze społecznością majspejsową, gdy masz miliard 'przyjaciół' i najfajniejsze w tych znajomościach jest to, że nigdy się z nimi nie spotykasz... ;)


1 komentarz:

  1. przeglądając własne statystyki, dziś dopiero Cię odnalazłem, jakże bliski mojemu myśleniu jest ten ostatni post ... pozdrawia M

    OdpowiedzUsuń