“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

sobota, 8 sierpnia 2009

Błękitne drzwi..



"Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem" C.G. Jung



Dziś bardziej rozumiem i czuję te słowa, niż kiedykolwiek wcześniej. Dotarłam do głęboko ukrytej w sobie mocy, by tworzyć życie takim, jakie chce, żeby było. Nie ignoruję już swoich wewnętrznych wątpliwości, podszeptów, intuicji i uczuć. I nadal uciekam od jednoznacznego postrzegania ludzi, w myśl zasady, że każda reakcja mówi więcej o nas samych, niż o innym człowieku.


Weszłam w etap życia, który szczególnie uwrażliwił mnie na pewne sprawy i poczułam to jasne uwolnienie i chęć, by pozostać białym w swojej duszy.


Wszystko co nas spotyka, bez wyjątku, ma znaczenie i nadaje sens oraz wartość naszemu życiu. Nawet przypadkowe zetknięcie z pewną plastyczką, która wydziergała mi naszyjnik w prezencie, kiedy biegłam na starówkę. Czy wczorajsze popołudnie z Andżelą, która po jednym spojrzeniu zapoznała mnie ze sobą słowami: „Prawdziwe piękno z wnętrza wypływa”, nie pozostawiając wątpliwości, ze to spotkanie miało czemuś służyć. Przez parę godzin rozmowy dowiedziałam się o sobie więcej, niż w ciągu ostatniego roku. Bezinwazyjnie, z zachowaniem sprawiedliwej proporcji i umiaru. Jak dużo może dostrzec ktoś, kto mnie wcześniej nie znał i nie widział.


"Każda lekcja nas kształtuje, a powraca w mocniejszym doświadczeniu”... Najprawdziwsza to prawda.


Teraz chcę być jeszcze bardziej uważna i refleksyjna, a nie wciśnięta w ramy bycia poukładanym i takim mocno właściwym. Ten, który dusi w sobie to, co złe w imię bycia ideałem, nie może być jednostką w pełni świadomą. Nie mówię tu o sytuacji, w której pozwalamy na to, by być zasilanym przez zło, bo zupełnie nie o to chodzi. Mocne i stabilne podłoże duchowe nie zbuduje w nas zła, będzie drogą do radzenia sobie z negatywnymi emocjami.


Każdy, kto będzie dążył do stworzenia idealnego w sobie człowieka „bez skazy”, nie otworzy się na wiele możliwości. Będzie tylko o nich marzył. Jeśli czegoś chcę, robię to. Kiedyś przekraczałam siebie w tak wielu sytuacjach, a dziś czuję się, jakbym zupełnie o tym zapomniała. Śmiało podążałam przed siebie, pozostając w kontakcie z emocjami i uczuciami. Wiedząc, że robię to dla siebie i widząc w tym spełnienie moich pragnień. Gdybym wtedy skupiała się wyłącznie na chceniu, a nie konkretnym działaniu, prawdopodobnie nie zdobyłabym cennych doświadczeń i nie osiągnęłabym tego, co już mam. Dlaczego dziś miałabym zatracić w sobie tę zdolność? Życie przecież trwa dalej. Czy tkwię w jakiejś podporządkowanej formie, która mi tego zabrania? Nie tkwię! Nie muszę, a nawet nie chcę. Dlatego wybór tej drogi, którą od zawsze chciałam iść stał się dla mnie naturalny i oczywisty.


Czasami spotykam na swojej drodze ludzi, których słowa nie mogą we mnie wzrastać, bo brzmią one niewiarygodnie. Dlaczego? Bo oni nie żyją w sposób, jaki głoszą. To nie oznacza, że jeśli jesteś ornitologiem, to masz zacząć latać. Nie. Ale może warto zrobić coś, by wyrwać się z cholernego odrętwienia?


Czy mam prosić o łatwe, wygodne życie, upływające mi na prostych zadaniach, będących kopią takiego „wspaniałego” i „szalonego” życia, jakie miewają niektórzy moi znajomi? Gdzie tu droga do osiągnięcia stanu szczęśliwości? Gdzie jest ten przykuwający uwagę, jasny snop promieni, który miałby rozświetlić duszę i drogę? Przepraszam, że nie kłaniam się w pas, nie przyklaskuje, nie jestem zwolennikiem takich 'wzniosłych' akcji, skoro ich nie dostrzegam? W takim razie po co to wszystko? Czemu ma służyć ?

Żeby zostać autorytetem i osobą godną zaufania musimy szanować słowa już wypowiedziane, podążać za nimi. Dlatego przestańmy sobie codziennie obiecywać, że podejmiemy jakieś działanie. Po prostu to zróbmy. Tylko w ten sposób można komuś zaimponować i być może usłyszeć kiedyś: „Kurcze. On/Ona faktycznie to zrobiła. Żyje w taki sposób, do którego nas próbował(a) przekonać. Chapeau bas.”


Z tej prostej przyczyny wiem, że tak naprawdę niczego i nikogo wokół siebie nie muszę zmieniać, a poznać to, co chciałbym wyeliminować w sobie. I widzę potrzebę zmiany. Chcę tego.


Wszystko co nielogiczne i głupie, nieznośnie tkwi w naszej głowie, w umyśle, w kalekim odbieraniu świata, a nie na zewnątrz. Tylko zharmonizowany wewnętrznie człowiek, będzie czuł się zadowolony, uszczęśliwiony i w pełni uwolniony z łańcuchów i kajdanów prostej mentalności.


To właściwy stan duszy, a nie umysłu (nawet najbardziej otwartego) sprawi, że nie będziemy potrzebowali ludzi do wypełnienia pustki, w której tkwimy i żyjemy. Nie będziemy skonfliktowani z otoczeniem, nie będziemy odczuwali zawiści, ani złości, że nie do końca czujemy się osobą, jaką chcielibyśmy być.


Zamach na naszą wolność, strukturalnie przemyślany atak wyimaginowanego wroga jest naszym wymysłem. Tych, z którymi się nie zgadzamy, potraktujmy jako swoisty dar, że stanęli na naszej drodze. Bo pozwolą nam dostrzec w sobie cechy, których nie znosimy i które nas drażnią. Natomiast ci, do których lgniemy niech staną się odpowiedzią na to, co mamy w sobie niezwykłego i wielkiego.


Każdy człowiek jest wyjątkowy. Od każdego możemy czerpać tyle ile chcemy. Oczywiście. Możemy przyjąć założenie: „You won't get the best of me”, ale jeśli ktoś ma z tego jakąś naukę, to warto przyjrzeć się cechom, które są w nas najlepsze i podarować je w prezencie. Na przyszłość.

Dlatego teraz chcę się skupiać na pozytywach, a nie na negatywach. Świat będzie dla mnie w zupełności niezwykły i w porządku, jeśli sama z siebie będę w pełni zadowolona.


Mój kolega ze studiów, który prowadzi kreatywne warsztaty rozwoju osobistego, zapoznał mnie z paradoksalną teorią która głosi, że: „Człowiek staje się tym, kim jest, a nie tym, kim chciałby być”.(uwaga! W tym miejscu niektórzy mogą mieć reakcję alergiczną na tanią filozofię :>).
Oznacza to nic innego jak to, że świadomie powinien akceptować siebie takim, jaki jest. Co z kolei stanie się warunkiem dla późniejszego osiągania zmian i podejmowania właściwych działań i decyzji w naszym życiu. I jest w tym logika oraz głęboki sens. By emocjonalnie i mentalnie czuć się osobą, jaką jesteśmy, a nie jaką chcielibyśmy być, uwolnić się od bagażu kompleksów, wewnętrznych ograniczeń, negatywnego myślenia o sobie. Co w przyszłości będzie miało przełożenie na nasze relacje ze światem.



Żeby zostać elementem wiecznym, konkretnym i stanowczym, bez tanich wymówek dla siebie, poszukam błękitnych drzwi bezwarunkowej akceptacji dla siebie i innych. A jeśli spotkam po drodze mur, to je sobie namaluje. I przekroczę to, co nieprzekraczalne, zanim rozsypią się za mną wilgotne cegły ścian.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz