Magdalena eM Chojnacka butla ze szczęściem powinna eksplodować równo o 5:00 nad ranem...
niedziela, 30 maja 2010
poniedziałek, 10 maja 2010
Work in progress
wtorek, 4 maja 2010
Wczorajsze otulenie
To miejsce było mi jednak w jakiś szczególny sposób bliskie. Atmosfera tej chwili była ciepła, przyjazna i w swej surowości prawdziwa. Stała się magicznym dotykiem kameralnej rzeczywistości. Sprawiała, ze moje myśli przestały się rozpychać w niewygodzie, nie chciały być już jedyną, ostateczną prawdą obiektywną. Mało jest takich sytuacji, w których osiągam taki stan. A ja w niewypowiedzianym zachwycie chcialam tu pozostać, wrastac w tę przestrzeń i krajobraz. Więcej w tym miejscu znalazłam, niż straciłam.
W tym patrzeniu na pachnące zbutwiałym drewnem wnętrze kaplicy starałam sie o dyskrecję, intymność, dialog z niepodręcznikową duszą. Taki, który jest mi najbliższy.
Dzień, dyktowany przez zmienną aurę, skierował mnie w stronę domku gospodarzy, w którym bywałam gościnnie. Zmiękczona dusznym powietrzem, zajadając kolorowe landrynki, szkicowałam kominek, martwy i zimny. Oczami wyobraźni widziałam w nim tańczący swobodnie, jak energia uczuć, ogień.
Czasami wystarczy iskra, by rozniecić płomień..
poniedziałek, 3 maja 2010
Osobowość miłości
Czasami mysli jego były tak synchroniczne z jej kosmosem umysłu, jakby kradł je podczas snu.
Była jego osiągalnym bólem i nieosiągalną troską.
Pożądał jej czytelnej emocjonalnie erupcji ciepła, jak rozgrzanych ramion, ust i wszystkiego, co z niej pochodziło.
To czym byli dla siebie było sekretem ich dusz.
Zastygły dumnie i majestatycznie jak lawa moment był jedyną i słuszną oznaką łączącej ich tęsknoty.
On tonął w niej, w jej spojrzeniu rozlewnym i przygaszonym. A jej milczące oczy mówiły więcej, niż dotyk.
Zapach mężczyzny, jej mężczyzny, który rozlokował się w powietrzu był zaproszeniem do łapczywego smakowania tajemnicy szczęścia. Poczęstowała go swoją krainą, zagarnęła dla siebie na zawsze.
Cisnęła w kąt całą negatywną i niepochlebną wiedzę o miłości.
Patrzyła i dostrzegała bez ograniczeń i wartościowania.
Kropla łzy przespacerowała się po jej twarzy jak rozlewisko czerwieni z filmu noir.
Po miłosnym spełnieniu wpatrywała się w mapę pęknięć na ścianie jak w dzieło życia, które wytyczyło ścieżki uczuć...
kręte, skomplikowane, wyraźne i jej własne...