“There are two ways to reach me: by way of kisses or by way of the imagination. But there is a hierarchy: the kisses alone don’t work.”/Anaïs Nin

środa, 24 września 2008

Zakochać się „ z powodu”, kochać „ pomimo”
Kwintesencja miłości - z nutą dekadencji - jak dobre wino...

***

- „Najdroższy - rozwieś pranie!”
Czułym szeptem kokieteryjnie błaga
- „ I pocałuj mnie zmysłowo w ramię"
Przed dotykiem zalotnie się wzbrania...


Otwórz oczy nad ranem tylko po to, by znów
Poczuć ten puchowy smak jej aksamitnych ust
Zalecaj się do jej wnętrza
Admiruj ją romantycznie
Kochaj ekstatycznie, delikatnie, czule
Rozpieszczaj lirycznie


Ta wariatka, święta, altruistka, gapa
Grzeszna, niewolnica, egoistka - jest z innego świata
Ocean stokrotek rzucasz u jej stóp
A ona wciąż ci figle płata...


***

wtorek, 23 września 2008

***

Tuż za murem zieleni, w puszystej mgle, rodzi się chęć miłowania

"A dwie wolności łączą się w jedną słodką niewolę"...

***

poniedziałek, 22 września 2008

Zawiązać sznurówki...

"Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj 
Kiedyś te kamienie drgną
I polecą jak lawina
Przez noc.
Przez noc.
Przez noc."

(„Psalm stojących w kolejce”K. Prońko)


Cóż. Niech będzie. Mokra, rozchlapana jesień. Myśli szarpią mnie za włosy. Czuję emocjonalne wyczerpanie, a umysł krzyczy, że nadeszła pora, by coś z tym zrobić . By przeprowadzić duchowy remanent. Taki nieuchronny moment w życiu, kiedy coś w nas pęka, zwykle nadchodzi u schyłku lata. Kiedy jesień puka w progi naszych neurotycznych myśli. Wtedy chcemy stworzyć nowy wzór na życie. Wszystko jest dozwolone i wszystko zakazane. Zrodzony z pustki pakt bezdusznego milczenia zostaje przerwany. W głowie rodzą się nowe upoetyzowane postanowienia.

  • nie trwać w kontynuowaniu fałszywej drogi

  • nie bać się spojrzeń i konfrontacji z życiem i ludźmi

  • wspierać w problemach, słyszeć i umieć słuchać

  • dostrzegać, współodczuwać

  • leczyć, wyjaśniać, naprawiać

  • karmić mową milczących, ale ważnych słów

  • szanować swoje wybory i pozostać konsekwentnym.

  • otrzepać się z kurzu, uczesać włosy, zawiązać sznurówki i pójść o krok dalej.

  • zaufać emocjom, nawiązać z nimi kontakt,

  • przełamać ciemność i nicość,

  • zagłębić się w siebie, wsłuchać w oczekiwania i pragnienia

  • nie lekceważyć ciosów i minionych, przeterminowanych wspomnień

  • nie czynić spustoszeń słowami i nikogo więcej nie ranić

  • szanować wolność wzajemną

  • przemyśleć każde posunięcie, gest, ruch

  • żyć według własnego rozumu, zanim wszystkie mądre teorie urządzą mnie na dobre

  • plany i decyzje poprzedzić i dotknąć konkretnym działaniem

  • kierować się „wskazówką kardiologiczną”, czyli sercem

Czy konieczne jest metafizyczne przejście do innego tajemniczego świata po to, by się przekonać? Pozbyć się z siebie wszystkiego, co uwiera, drażni, irytuje? Zedrzeć niewygodną warstwę swojego jestestwa? Zapisać czystą kartę życia na nowo?

Przecież poczuć prozaiczną wolność można na miejscu, bez tułaczki w nieznane rejony. Może lepiej zrobić porządek ze sobą i swoim życiem tu i teraz, bez udawania się w podróż, która może przynieść odpowiedzi, ale przecież nie musi.

Czekanie buduje dystans, pozwala na to, by klarownie spojrzeć na siebie, na życie, na zmiany, na innych. Moje sobotnie rozważania do 8 rano przy floriańskim grzanym w towarzystwie dwóch artystek spełnionych i totalnych okazały się sesją oczyszczającą dla umysłu i ducha. Jeśli chcę przyciągać ludzi i obdarzyć ich swoim dość specyficznym, a momentami wykolejonym światem muszę stać się wielokrotnością i kwintesencją tego, co we mnie najlepsze. Zatem jeśli mam być wolna, dokonywać wyborów, to tylko takich, które obdarzą mnie czymś dla mnie mocno uchwytnym, namacalnym, autentycznym. Nie ulotnym i niestałym. Czymś, co stanie się niemal darem, stosownym do wartości czynu i oczekiwań. Bez goryczy, toksyki i takim, który wprawi mnie w stan zadowolenia i subtelnej euforii. Dlatego wybieram z dużym namysłem, namaszczeniem i rozwagą. A nie bezwiednym łakomstwem. I tylko to, co szczere oraz prawdziwe. Czy wtedy wolność sama czyni się, czy może jednak nie?

sobota, 20 września 2008

piątek, 12 września 2008

Emocjonalne szczytowanie…

Gęsta atmosfera wrześniowego poranka sprawiła, że pokłóciłam się dziś sama ze sobą. A przede wszystkim z własną, osobistą Rodzicielką. Najlepsza z mam powiedziała mi, że wymagam i oczekuję od życia więcej, niż mogę dostać. No tak. Co ja sobie w ogóle wyobrażam? A w rozmowie face to face numer z „utratą zasięgu” niestety się nie sprawdza…
Więc kiedy już odwiedzam ukochaną rodzinkę serwują mi darmową kozetkową sesyję z cyklu „Jak mam żyć, czego nie robić, co robić, kiedy rodzić, kiedy ubrać kieckę z welonem, etc.”(niekoniecznie w tej kolejności). Wyborne są te posiedzenia.
Wyborne.
A ostatnio dość przewidywalne. Można się nimi upajać jak likierem czekoladowym z Bratysławy. Tylko w tym przypadku familia gwarantuje gwałtowne skoki ciśnienia, zamiast zapewnić ukojenie moim skołatanym nerwom. Razem z twarzą ubraną w słodko-kpiące znudzenie, przemieszczam się wtedy z bezrasową psiną na krótki spacer po osiedlowych trawnikach. 1800 sekund dumania sam na sam; z czworonogiem uważnie tylko obserwującym swoją panią u boku. Można tak długo-długo wpatrywać się w panią, kroplę rosy na trawie…zdechłego szczura. Ech.

Ale, ale odbiegłam nieco od tematu. Bądźmy poważni. Moją głowę rozsadza drylujące masę szarą pytanie: „czy nie powinnam wymagać od codziennej egzystencji więcej, niż może mi ona zaoferować?”

Wplecione i głęboko zakorzenione we mnie przekonanie, że życie mamy tylko jedno, nakazuje mi, by uczynić je dziełem doskonałym. Chce je przeżyć tak, by niczego nie żałować. A dostaje za to niemal po dupie. Za to, że pragnę, by nabrało ono znaczenia. Stało się żywe, prawdziwe, tętniące i aromatyczne. I wcale nie chce moimi śmiałymi planami rozśmieszyć Boga. Zaręczam. Choć bywają czasami dość odważne i ekscentryczne. Ale jednocześnie nienawidzę tego uczucia bezradności. Wykluwającej się, urzeczywistnionej i wyraźnej potrzeby osiągnięcia SZCZĘŚCIA ABSOLUTNEGO. Czy to aż tak bardzo niemożliwe???

Dam się pokroić za doznanie tego stanu obłędnej i ogłupiającej jak narkotyczny trans radości. Choć przez chwilę.
Od zawsze pulsuje we mnie pragnienie zachowania chwili. Nachodzi mnie w myślach co noc. Świadomość nieuchronnego przemijania daje mi prawo do tego, by wymagać, oczekiwać, nasycać się widokiem nieznanych krajobrazów życia. Nie chce, by przede mną rozlewał się żywioł totalnej nicości, bylejakości, płytkości, miałkości i wtórności. Chce widzieć to, co niedostrzegalne, smakować to, czego jeszcze nie poznałam. Jedyne, co może unicestwić marzenia, to strach, strach przed porażką. A ja chce marzyć, poznawać emocje ukryte w prostych gestach, widzieć czyjeś zmęczone oczy, dostrzegać myśli, splatać mój los z losem oryginalnych i unikalnych ludzi. Chce, by ktoś pomalował dla mnie niebo w zachwycający i całkowicie unikalny sposób.
***
I znowu emocje sięgają zenitu. Targają mną nieudane próby odebrania zmysłom czujności.
Wczoraj tańczyłam z deszczem, stąpając boso po stołecznym gruncie. Przepłaciłam to katarem, ale musiałam się pospierać trochę z naturą.

Jutro zerwę zakazany owoc i dotknę obłoków, będących własnością poważnej dumy nieba. W wyobraźni zawsze śmiało wykraczam poza to, co poznane, własne, udomowione i mocno zakorzenione. Kocham, tracę, pragnę, żałuję. W końcu nic dwa razy w życiu się nie zdarza.

A dziś dla zachowania równowagi i właściwych proporcji wypłynę na nieznaną, głęboką wodę. Całkiem sama. W poszukiwaniu swojej szansy, a nie tylko bezpieczeństwa, stabilizacji, bliskości i trwałości… Świadomość udania się w podróż z zatraceniem kierunku, czasu i przestrzeni jest fascynująca. Nie chce nawet poznać pointy tej wędrówki, a jedynie wyzwolić się z zastygłej formy i gnuśniejącego jak poobiednia sjesta, istnienia. Koniec końców i tak każda historia w mojego życia jest niedopowiedziana i niedokończona… Bajka pisze się nadal.

środa, 10 września 2008

My Freedom

In my head
In my dreams
In my joy
In my tears

In my pain
In my peace
In my hair
In my fears

Your voice
Your eyes
Your face
Your touch

Your lips
Your smell
Your taste
Your name

I’ll offer up
My life

My voice
My eyes
My soul
My mind

My love
My faith
My patience
My strength

My world
My wings
My touch
My kiss

My all…